środa, 26 listopada 2008

CIUDAD GUATEMALA

Teraz powrot do rzeczywistosci. Wczoraj bylismy w stolicy kraju - ciudad Guatemala.

Gwatemala to kraj, w ktorym sytuacja wymaga szerszego opisu. Jest to kraj w Ameryce Srodkowej najbardziej dotkniety plaga bezkarnej zbrodni. Aktualny prezydent byl oficerem w czasach rezimu i udowodniono mu kilkanascie zabojstw politycznych. Jego glownym konkurentem w wyborach byl jego dawny szef - watazka rzadzacy krajem w latach 70 i 80, przez ktorego kraj splynal krwia, liczbe ofiar liczy sie na 200 do 300 tysiecy.
W zeszlorocznych wyborach do parlamentu zabito 60 politykow.
Ale rezim wladajacy krajem (miejscowi mawiaja, ze cala Guatemala rzadzi 7 rodzin) ma sie dobrze. Jego czlonkowie zyja w palacach otoczeni zbrojna straza i wysokimi murami. Policja i wojsko chronia nie ludzi, a pozycji wladzy.
Zwykli ludzie pozostawieni sa samym sobie. Przestepczosc szaleje. Kogo stac, ten wynajmuje prywatnych ochroniarzy (na przyklad naszego Szefa stac!). Nawet budki z hamburgerami czy sklepy spozywcze sa strzezone przez uzbrojonych w shotguny lub karabinki szturmowe ochroniarzy.
W Gwatemali, kraju 13 milionow mieszkancow, jest srednio 20 zabojstw dziennie. Z tego polowa ma miejsce w stolicy.
Miasto nie wydaje sie bardzo grozne. Jest duzo bardziej przyjazne, niz Managua czy Tegucigalpa. Ale tylko z wygladu. Wzgledy porzadek na ulicach i ich czystosc nie ukazuja prawdy o tym, co dzieje sie w nocy.
Obecnie trwa wojna maras (gangow, glownie MS13, M18) z komunikacja miejska. Kierowcy, ktorzy nie zaplaca haraczu za przejazd przez dzielnice kontrolowane przez maras, sa zabijani po przejechaniu paru ulic. Likwiduja ich sicarios na motorach. podjezdzaja pod boczna szybe kierowcy i oddaja kilka strzalow. Przewaznie trafiaja w glowe. Od poczatku roku do wczoraj, jak przeczytalismy w gazetach, zabito 126 kierowcow autobusow i 35 pomocnikow (bileterow).
KIerowcy, ktorzy jezdza po zmroku, to prawdziwi desperaci. Wyglada na to, jakby sie czyms wspomagali. Glosna muzyka techno, gwaltowny styl jazdy, swiatla dyskotekowe i podwojna wysokosc oplaty za przejazd. Jezdzac noca po obrzezach miasta widzielismy miedzy innymi ostrzelany autobus, wkolo karetki, telewizja i policja. Tu na takie zdarzenia miejscowi wlasciwie juz nie zwracaja uwagi. Oto filmik z naszych nocnych eskapad autobusami w Gwatemala City:
Maras to drobne gangi degeneratow. POdczas ulicznych napadow na przechodniow, gdy czlowiek nie ma przy sobie nic wartosciowego, zabijaja go dla samej zabawy. Sa praktycznie bezkarni. Na tysiac zabojstw w Gwatemali zaledwie kilka-kilkanascie podejrzanych osob staje przed sadem.
Z DZISIEJSZEJ GAZETY - oto spis kilku zaledwie incydentow z poprzedniego dnia:
3 taksowkarzy po wyjsciu z zabawy na dyskotece jedzie swoim samochodem do domow. Na szosie z 2 stron podjezdzaja do nich samochody Maras. Ostrzeliwuja taksowke, az wszyscy pasazerowie sa zabici.
Do ludzi siedzacych w kawiarni otwiera ogien kilku mezczyzn. Gina 3 przypadkowe osoby, 5 jest rannych.
W wiosce pod miastem 19-letnia dziewczyna wychodzi na dyskoteke. Nie wraca do domu na noc. Zostaje znaleziona nad ranem, z sladami wielokrotnych gwaltow oraz uderzen od noza i maczety, martwa.
Trzech ludzi, siedzacych w sklepie po zamknieciu - do sklepu wchodzi 2 mezczyzn i zabija jednego z nich.
Facet, jadacy samochodem przez jedna z ubogich dzielnic miasta, ma problem z silnikiem. Zatrzymuje sie i dzwoni po pomoc drogowa. Przejezdzajacy gangsterzy zabijaja go z pistoletow.
We wszystkich tych przypadkach sprawcy sa nieznani. Policja nie wie nawet, kogo szukac. Ewentualni swiadkowie nie sa skorzy do rozmow z prokuratorami, ktorym tez sie nie pali do scigania Mar.
Mary nie atakuja wielkich firm, wielkiego biznesu. Te sektory sa w rekach ludzi powiazanych z rzadzacym rezimem. Mary znaja swoje miejsce i wiedza, z kim nie warto zaczynac wojny. Atakuja zwyklych ludzi, drobnych ciulaczy i nie maja zadnych skrupulow. Po wydarzeniach z baru Cocolito nie czujemy sie tu komfortowo i rezygnujemy z cowieczornego poszukiwania barow z tania miloscia i jeszcze tanszym piwem. Grzecznie o godzinie 21:00 zamykamy sie w hotelu i idziemy spac. Nie jestesmy z tego dumni, ale powinniscie zrozumiec. Nawet Szef nie mial tej nocy ochoty na panienki... Byc moze nam zolnierzom (fajnym ale troche debilowatym) uratowalo to zycie.
Nocny sklep w stolicy:
Palac kultury na placu centralnym, wzniesiony przez jednego z dyktatorow za sume, ktora postawila panstwo na skraj bankructwa:
Wszechobecne listy goncze (rozpoznajemy na nich niektorych ze znajomych Szefa)...

4 komentarze:

Tomek pisze...

No to widzę, że jestescie w naprawde ostrym miejscu. Pilnujcie szefa i dbajcie o niego, nie zapominając oczywiście o sobie i bananowych interesach.

Grande pisze...

kurwa dlaczego nic nie wiedziałem o tym blogu! zajebiście opisane. Czytam namiętnie. Pzdr

p.s. tylko pamiętajcie, jak szefa wydymacie nie będzie się bawił z wami w ciuciubabke :)

Administracja Wycieczki Szefa pisze...

Spoko Grande, my kumpli nie wyjebujemy. Jak sie przekonalismy, zupelnie inaczej postepuje w tej kwestii cyrk globalpenetratora. Oni Cie moga zabrac na drugi koniec swiata, i zostawic tam w rynsztoku.

Radio Maryja pisze...

A zeby was tam wszystkich spalili i od razu do ognia pieklielnego wrzucili - zboczency i zwyrodnialcy!