środa, 26 listopada 2008

SALVADOR czesc III - MOZOTE

Tego dnia pobytu w Salvadorze wyruszylismy z Perquin do pobliskiej wioski Mozote. W tej historii nie ma nic zabawnego. W roku 1981 batalion zolnierzy rzadu salvadorskiego wpadl do wioski i uwiezil ponad 1000 jej mieszkancow w trzech roznych barakach. Nastepnej nocy wszyscy zostali wymordowani. Najpierw mezczyzni, potem dzieci, na koncu kobiety. Przezyla tylko jedna mieszkanka wioski, ktora schronila sie na drzewie jabloni gdy wywlekali wszystkich z domostw. Przez 4 doby ukrywala sie na drzewie, zanim wojsko nie odeszlo. Slyszala, jak zabijali jej dzieci. Dzis wioska jest miejscem pamieci po tym wydarzeniu. Atak mial, wedlug pomyslu komendanta armii zastopowac tworzenie sie partyzantki w rejonie. Efekt byl taki, ze po masakrze Mozote sily partyzanckie znacznie sie rozwinely, nadeszlo wielu nowych rekrutow i przez wiele lat caly ten sektor kraju byl terenem walk przeciw silom rzadowym. Skonczyly sie dopiero w roku 1992, gdy podpisano uklad pokojowy.
Miejsce w ktorym zabijano dzieci, dzis miejsce upamietniajace bol matek po smierci swoich dzieci:

Gorski rejon Perquin i Mozote:

Nasz powrot do Perquin (nie chcialo nam sie czekac na autobus):

Jak widzicie, w przeciwienstwie do ekipy emeryckiej, nie interesuja nas wylacznie zakupy w dobra whisky i restauracje z cappucino, w ktorych mozna zalatwic puszczanie polskiej muzyki. Mimo naszych glownych, rozrywkowych zainteresowan, staramy sie poznac tez historie odwiedzanych regionow i emocje kierujace ludzmi w nich zamieszkujacych.

Ta strefa swiata niestety jest miejscem wielu zbrodni, czesto popelnianych w obliczu prawa. Dlatego ludzie zyja tu szybko, ekspresyjnie, mocno. Mysla o tym, co bedzie dzis, czy beda mieli co jesc jutro, a nie o tym, co sie bedzie dzialo pojutrze.

Brak komentarzy: