Pierwszym miejscem odwiedzonym przez Szefa byla stolica kraju. Jednak i atrakcje turystyczne miasta, i jego nocne zycie nie umywaly sie do bardzo wysmakowanych gustow Szefa.
Szef jest bardzo pobozny. Dlatego zaraz z hotelu skierowal swoje kroki do kosciola:
Szef wraca z zakupami przez targowsko San Salvador:Juz nastepnego dnia Szef nakazal Zolnierzom wiezc sie do malej wioski Perquin w gorach na wschodzie kraju, aby odwiedzic swojego nie widzianego od czasow zakonczenia wojny partyzanckiej przyjaciela.
O przyjacielu Szefa niestety nie mozemy sie zbytnio rozpisywac z powodu tego, ze w mlodosci popelnil on kilka duzych bledow. Pewne (glownie amerykanskie) instytucje zawziely sie na tego skromnego, milego, sympatycznego, poboznego dzentelmena. Czyz te oczy moga klamac?... Przeciez sami widzicie, ze ten czlowiek nie mogl skrzywdzic nawet muchy...
Wiecej o przyjacielu Szefa na stronie:Na ranczu, ktorego lokalizacji nie mozemy podac, przyjaciel Szefa zapewnil Szefowi panienki, alkohol, meksykanska muzyke oraz ulubiona rozrywke Szefa - strzelanie z kalasznikowa z celownikiem optycznym:
2 komentarze:
hi hi, nieźle, różne fajne rzeczy do strzelania widziałem, ale AK-47 z celownikiem optycznym jeszcze nie
no zdjęcia z pueblo "El Cadaver" do ktorego maja wejscie tylko bosowie przemyslu bananowego
Prześlij komentarz